Travelogue: Kasia w Lizbonie

Project Manager Kasia otrzymała od przyjaciół w prezencie urodzinowym bilety do Lizbony. O swojej podróży oraz o zabytkach i dźwiękach Lizbony napisała podróżniczy reportaż:

Zawsze wierzyłam, że jedną z najlepszych rzeczy, jakich możemy sobie życzyć w życiu, są najlepsi przyjaciele, z którymi przez lata budujemy silne więzi oparte na zaufaniu i wiarygodności. Nie doceniałam jednak tego, że kreatywni najlepsi przyjaciele mogą przenieść cię na inny poziom - czy to inspiracji, emocjonalnego komfortu czy miejsca.

W marcu zeszłego roku otrzymałem kartkę urodzinową, której można się spodziewać przy takich okazjach, jednak to, co sprawiło, że była ona całkowitym zaskoczeniem... to bilety lotnicze do Lizbony w kopercie!

Rodrigo, Gosia i ja spędziliśmy bardzo przyjemny czas w tętniącej życiem stolicy Portugalii. Trzeba przyznać, że mieliśmy dużo szczęścia, ponieważ Rodrigo, będąc Portugalczykiem, znał się na mieście.

Odwiedziliśmy kilka z najbardziej niesamowitych zabytków kraju. Szczególne wrażenie zrobił na mnie gotycki klasztor Jerónimos; jego architektura jest oszałamiająca i zapiera dech w piersiach.

Zjedliśmy pyszny lunch na placu Praça do Comércio, położonym niedaleko rzeki Tag, pomimo rad Rodrigo, aby unikać miejsc turystycznych (trudno było przekonać dwie głodne kobiety).

Przeszliśmy się wzdłuż brzegu rzeki, aby podziwiać Sanktuarium Chrystusa Króla, które jest katolickim zabytkiem z widokiem na Lizbonę, położonym w Almadzie.

Przejechaliśmy się tuktukiem (rikszą samochodową) po małych uliczkach starszych części miasta i podziwialiśmy piękną nowoczesną architekturę Lizbony z kolejki linowej zwanej Telecabine.

Podobała nam się kulturalna część naszego wyjazdu, jednak to nie część turystyczna była naszą ulubioną: Cieszyliśmy się wzajemnie swoim towarzystwem, relaksującą atmosferą Lizbony, słoneczną pogodą i oczywiście owocami morza.

Z bólem serca rozstawaliśmy się z Lizboną, gdy nasza podróż dobiegała końca. Nie mogę się oprzeć, aby dodać, że prawie przegapiłam mój dość wczesny lot powrotny do domu z powodu zmiany czasu. Taksówkarz zupełnie zapomniał zaktualizować swój zegar i nigdy nie przyjechał, aby mnie odebrać. Na szczęście, o 5 rano ulicą przejeżdżała samotna taksówka, a ten niesamowicie pomocny dżentelmen zamienił się w kierowcę wyścigowego, aby dowieźć mnie na lotnisko w samą porę.

Bardzo podobała nam się nasza wycieczka do Lizbony i już teraz planujemy odwiedzić kolejne niesamowite europejskie miasto.

Więcej na: http://kolumbijczyk.pl  

Autor

Karolina Zielińska

Redakcja ambient.com.pl